Kobzar’/Kateryna
◀ Najmyczka | Kobzar’ під ред. Wołodymyr Ochrymowycz Kateryna |
Newolnyk ▶ |
|
Kochajte sia, czornobrywi,
Ta ne z Moskalamy,
Bo Moskali — czużi lude,
Roblat’ łycho z wamy.
Moskal lubyt’ żartujuczy,
Żartujuczy kyne;
Pide w swoju Moskowszczynu,
A diwczyna hyne…
Jak-by sama, szcze-b niczoho,
A to j stara maty,
Szczo rodyła na świt bożyj,
Musyt’ pohybaty.
Serce wjane spiwajuczy,
Koły znaje, za-szczo;
Lude sercia ne spytajut’,
A skażut’: „łedaszczo“!
Kochajte sia ż, czornobrywi,
Ta ne z Moskalamy,
Bo Moskali — czużi lude,
Smijut’ sia nad wamy.
Ne słuchała Kateryna
Ni bat’ka ni neńky,
Polubyła Moskałyka,
Jak znało serdeńko.
Polubyła mołodoho.
W sadoczok chodyła,
Poky sebe, swoju dolu
Tam zanapastyła.
Kłycze maty weczerjaty,
A dońka ne czuje:
De żartuje z Moskałykom,
Tam i zanoczuje.
Ne dwi noczy kari oczy
Lubo ciłuwała,
Poky sława na wse seło
Nedobraja stała.
Nechaj sobi złiji lude,
Szczo chotiat’, howorjat’:
Wona lubyt’, i ne czuje,
Szczo wkrało sia hore.
Pryjszły wisty nedobriji, —
W pochod zatrubiły;
Piszow Moskal w Tureczczynu, —
Katrusiu nakryły.
Ne sczuła sia, taj bajduże,
Szczo kosa pokryta:
Za myłoho, jak spiwaty,
Lubo j potużyty.
Obiciaw sia czornobrywyj,
Koły ne zahyne,
Obiciaw sia wernuty sia:
Tohdi Kateryna
Bude sobi Moskowkoju,
Zabudet’ sia hore;
A poky-szczo, nechaj lude
Szczo chotiat’ howorjat’.
Ne żuryt’ sia Kateryna —
Slizońky wtyraje,
Szczo diwczata na ułyci
Bez neji spiwajut’.
Ne żuryt’ sia Kateryna, —
Wmyjet’ sia slozoju,
Woźme widra o-piwnoczy,
Pide za wodoju,
Szczob worohy ne baczyły;
Pryjde do krynyci,
Stane sobi pid kałynu,
Zaspiwaje „Hrycia“.
Wyspiwuje, wymowlaje,
Aż kałyna płacze.
Wernuła sia — i radeńka,
Szczo nichto ne baczyw.
Ne żuryt’ sia Kateryna,
I hadky ne maje,
U noweńkij chustynoczci
W wikno wyhladaje.
Wyhladaje Kateryna…
Mynuło piw roku;
Zanudyło koło sercia,
Zakołoło w boku.
Nezdużaje Kateryna,
Łedwe — łedwe dysze…
Wyczuniała, ta w zapiczku
Dytynu kołysze.
A żinoczky tycho dzwoniat’,
Materi hłuzujut’,
Szczo Moskali wertajut’ sia
Ta w neji noczujut’.
— „W tebe doczka czornobrywa,
Ta szcze j ne jedyna,
A musztruje u zapiczku
Moskowśkoho syna.
Czornobrywoho prydbała…
Mabut’ sama wczyła“…
Bodaj że was, cokotuchy,
Ta złydni pobyły!…
Kateryno, serce moje!
Łyszeńko z toboju!
De ty w świti podinesz sia
Z małym syrotoju?
Chto spytaje, prywitaje
Bez myłoho w świti?
Bat’ko, maty — czużi lude,
Tiażko z nymy żyty!
Wyczuniała Kateryna,
Odsune kwatyrku,
Pohladaje na ułyciu,
Kołysze dytynku;
Pohladaje: nema, nema!
Czy toż i ne bude?
Piszła-b w sadok popłakaty,
Tak dywlat’ sia lude.
Zajde sonce, Kateryna
Po sadoczku chodyt’,
Na ruczeńkach nosyt’ syna,
Oczyci powodyt’:
„Ottut z musztry wyhladała,
Ottut rozmowlała,
A tam… a tam… synu, synu!..“
Ta j ne dokazała.
Zełenijut’ po sadoczku
Czereszni ta wyszni;
Jak i persze wychodyła,
Kateryna wyjszła.
Wyjszła, ta wże ne spiwaje,
Jak persze spiwała,
Jak Moskala mołodoho
W wysznyk dożydała.
Ne spiwaje czornobrywa,
Klane swoju dolu
A tymczasom worożeńky
Czyniat’ swoju wolu.
Kujut’ riczy nedobriji.
Szczo maje robyty?
Jakby myłyj czornobrywyj,
Umiw by spynyty…
Tak dałeko czornobrywyj,
Ne czuje, ne baczyt’,
Jak worohy smijut’ sia jij,
Jak Katrusia płacze.
Może wbytyj czornobrywyj
Za tychym Dunajem;
A może — wże w Moskowszczyni
Druhuju kochaje!
Ni, czorniawyj ne ubytyj,
Win żywyj, zdorowyj…
A de-ż najde taki oczy,
Taki czorni browy?
Na kraj świta, w Moskowszczyni,
Po tim boci morja,
Nema nihde Kateryny, —
Ta zdałaś na hore!..
Wmiła maty browy daty,
Kari oczeniata,
Ta ne wmiła na sim świti
Szczastia-doli daty.
A bez doli biłe łyczko —
Jak kwitka na poli:
Pecze sonce, hojda witer,
Rwe wsiakyj po woli.
Umywaj że biłe łyczko
Dribnymy slozamy!
Bo wernułyś Moskałyky
Ynszymy szlachamy.
Sydyt’ bat’ko kineć stoła,
Na ruky schyływ sia,
Ne dywyt’ sia na świt bożyj:
Tiażko zażuryw sia.
Koło joho stara maty
Sydyt’ na osłoni,
Za slozamy łedwe, łedwe
Wymowlaje doni:
„Szczo, wesilla, doniu moja?
A deż twoja para?
De śwityłky z drużeńkamy,
Starosty, bojare?
W Moskowszczyni, doniu moja!
Idy jich szukaty!
Ta ne każy dobrym ludiam,
Szczo je w tebe maty.
Proklatyj czas-hodynońka,
Szczo ty narodyłaś!
Jak-by znała, do schid soncia
Buła-b utopyła:
Zdałaś tohdi-b ty hadyni,
Teper — Moskałewy…
Doniu moja, doniu moja,
Ćwite mij rożewyj!
Jak ja hirko, jak ptaszeczku,
Kochała, rostyła
Na łyszeńko… Doniu moja!
Szczo ty narobyła?..
Oddiaczyła!.. Idy-ż, szukaj
U Moskwi swekruchy!
Ne słuchała mojich riczej,
To jiji posłuchaj!
Idy, doniu, najdy jiji,
Najdy, prywytaj sia,
Bud’ szczasływa w czużych ludiach,
Do nas ne wertaj sia!
Ne wertaj sia, dytia moje,
Z dałekoho kraju!..
A chto-ż moju hołowońku
Bez tebe schowaje?
Chto zapłacze nado mnoju,
Jak ridna dytyna?
Chto posadyt’ na mohyli
Czerwonu kałynu?
Chto bez tebe hrisznu duszu
Pomynaty bude?
Doniu moja, doniu moja,
Dytia moje lube!
Idy od nas!..“
Łedwe, łedwe
Pobłahosłowyła:
„Boh z toboju“! Ta, jak mertwa,
Na dił powałyłaś.
Obizwaw sia staryj bat’ko:
„Czoho żdesz neboho?“
Zarydała Kateryna,
Ta buch jomu w nohy:
„Prosty meni, mij bateczku,
Szczo ja narobyła!
Prosty meni, mij hołube,
Mij sokołe myłyj“
— „Nechaj tebe Boh proszczaje
Ta dobriji lude;
Mołyś Bohu ta jdy sobi,
Meni łehsze bude“.
Łedwe wstała, pokłonyłaś,
Wyjszła mowczky z chaty;
Ostały sia syrotamy
Staryj bat’ko j maty.
Piszła w sadok u wysznewyj,
Bohu pomołyłaś,
Wziała zemli pid wyszneju,
Na chrest poczepyła;
Promowyła: „Ne wernu sia!
W dałekomu kraju
W czużu zemlu czużi lude
Mene zachowajut’;
A swojeji sia krychotka
Nado mnoju laże,
Ta pro dolu, moje hore,
Czużym ludiam skaże…
Ne roskazuj, hołubońko,
Deb ni zachowały,
Szczob hrisznoji na sim świti
Lude ne zajmały!
Ty ne skażesz… oś chto skaże,
Szczo ja joho maty!
Boże ty mij! łycho moje!
De meni schowatyś?
Zachowajuś, dytia moje,
Sama pid wodoju,
A ty hrich mij spokutujesz
W ludiach syrotoju.
Bezbat’czenkom!..“
Piszła sełom,
Płacze Kateryna;
Na hołowi chustynoczka,
Na rukach dytyna.
Wyjszła z seła — serce nyje;
Nazad podywyłaś,
Pokywała hołowoju,
Taj zahołosyła.
Jak topola, stała w poli
Pry bytij dorozi;
Jak rosa ta do schid soncia,
Pokapały slozy.
Za slozamy za hirkymy
I swita ne baczyt’.
Tilko syna pryhortaje,
Ciłuje ta płacze.
A wono, jak janhelatko,
Niczoho ne znaje,
Małeńkymy ruczyciamy
Pazuchy szukaje.
Siło sonce, z-za dibrowy
Nebo czerwonije;
Uterła sia, powernułaś,
Piszła… tilko mrije.
W seli dowho howoryły
De-czoho bahato,
Ta ne czuły wże tych riczej
Ni bat’ko ni maty…
Ottake-to na sim świti
Roblat’ ludiam lude!
Toho wjażut’ toho riżut’,
Toj sam sebe hubyt’.
A za-wiszczo? Swiatyj znaje!
Swit, bacz-sia, szyrokyj,
Ta nema de prychyłytyś
W świti odynokym.
Tomu dola zaprodała
Od kraju do kraju,
A druhomu ostawyła
Te, de zachowajut’.
De-ż ti lude, de-ż ti dobri,
Szczo serce zbyrałoś
Z nymy żyty, jich lubyty?
Propały, propały!
Jest’ na świti dola,
A chto jiji znaje?
Jest’ na świti wola,
A chto jiji maje?
Jest’ lude na świti,
Sribłom, złotom śjajut’,
Zdajet’ sia, panujut’,
A doli ne znajut’, —
Ni doli ni woli!
Z nud’hoju ta z horem
Żupan nadiwajut’,
A płakały — sorom.
Woźmit’ sribło, złoto,
Ta bud’te bohati,
A ja woźmu slozy —
Łycho wyływaty;
Zatoplu nedolu
Dribnymy slozamy,
Zatopczu newolu
Bosymy nohamy!
Tohdi ja wesełyj,
Tohdi ja bahatyj,
Jak bude serdeńko
Po woli hułaty!
Kryczat’ sowy, spyt’ dibrowa,
Zirońky syjajut’,
Po-nad szlachom, szczyryceju[1],
Chowraszky hulajut’[2].
Spoczywajut’ dobri lude;
Szczo koho wtomyło:
Koho szczastia, koho slozy,
Wse niczka pokryła,
Wsich pokryła temnisińka,
Jak ditoczok maty.
De-ż Katrusiu pryhornuła?
Czy w lisi, czy w chati?
Czy na poli pid kopoju
Syna zabawlaje,
Czy w dibrowi z-pid kołody
Wowka wyhladaje?
Bodaj że was, czorni browy,
Nikomu ne maty,
Koły za was take łycho
Treba odbuwaty:
A szczo dalsze spitkajet’ sia?
Bude łycho, bude!
Zostrinut’ sia żowti pisky
I czużiji lude,
Zostrinet’ sia zyma luta,
A toj czy zostrine,
Szczo piznaje Katerynu,
Prywitaje syna?
Z nym zabuła-b czornobrywa
Szlachy, pisky, hore:
Win jak maty prywitaje,
Jak brat zahoworyt’…
Pobaczymo, poczujemo…
A poky — spoczynu,
Ta tym czasom rozpytaju
Szlach na Moskowszczynu.
Dałekyj szlach, pany braty,
Znaju jeho, znaju!
Aż na serci pochołone,
Jak joho zhadaju.
Popomirjaw i ja kołyś —
Szczob joho ne mirjat’!..
Roskazaw by pro te łycho,
Ta czy toż powirjat’?
„Bresze“, skażut’, „siakyj — takyj
(Zwyczajno ne w oczy)
A tak tilko psuje mowu
Ta ludej moroczyt’“.
Prawda wasza, prawda, lude!
Ta j na-szczo te znaty,
Szczo slozamy pered wamy
Bude wyływaty?
Na-szczo wono? U wsiakoho
I swoho czymało.
Cur że jomu!.. A tym czasom
Kete[3] łysz kresało
Ta tiutiunu, szczob, znajete,
Doma ne żuryłyś;
A to łycho roskazuwat’,
Szczob brydke prysnyłoś!
Nechaj joho łychyj woźme!
Łuczsze-ż pomirkuju,
De to moja Kateryna
Z Iwasem mandruje.
Za Kyjewom ta za Dniprom,
Po-pid temnym hajem,
Idut’ szlachom czumaczeńky,
„Puhacza“ spiwajut’.
Ide szlachom mołodycia,
Musyt’ buty z proszczi.
Czoho-ż smutna, neweseła,
Zapłakani oczy?
U łatanij swytynoczci,
Na płeczach torbyna,
W ruci cipok[4], a na druhij
Zasnuła dytyna.
Zostriła sia z czumakamy,
Zakryła dytynu,
Pytajet’ sia: „Lude dobri!
De szlach w Moskowszczynu?“
— „W Moskowszczynu? otsej samyj
Dałeko, neboho?“
— „W samu Moskwu. Chrysta rady
Dajte na dorohu!“
Bere szaha, aż trusyt’ sia:
Tiażko joho braty!
Taj na wiszczo?.. A dytyna?
Wonaż joho maty!
Zapłakała, piszła szlachom,
W Browarjach spoczyła,
Ta synowi za hirkoho
Medianyk kupyła.
Dowho-dowho serdesznaja
Wse jszła ta pytała;
Buło j take, szczo pid tynom
Z synom noczuwała..
Bacz, na szczo zdały sia kari oczeniata:
Szczob pid czużym tynom slozy wyływat’!
Oto-ż to dywit’ sia ta kajteś, diwczata,
Szczob ne doweło sia Moskala szukat’,
Szczob ne doweło sia, jak Katrja szukaje…
Tohdi ne pytajte, za szczo lude łajut’,
Za-szczo ne puskajut’ w chatu noczuwat’.
Ne pytajte, czornobrywi,
Bo lude ne znajut’;
Koho Boh kara na świti.
To j wony karajut’…
Lude hnut’ sia, jak ti łozy,
Kudy witer wije.
Syrotyni sonce śwityt’
(Swityt’ ta ne hrije) —
Lude-b sonce zastupyły,
Jak-by mały syłu,
Szczob syroti ne śwityło
Slozy ne suszyło.
A za wiszczo, Boże myłyj,
Za-szczo świtom nudyt’?
Szczo zrobyła wona ludiam,
Czoho chotiat’ lude?
Szczob płakała!.. Serce moje!
Ne płacz, Kateryno!
Ne pokazuj ludiam slozy,
Terpy do zahynu!
A szczob łyczko ne marniło
Z czornymy browamy,
Do schid soncia, w temnim lisi
Umyj sia slozamy!
Umyjesz sia, ne pobaczat’,
To j ne zaśmijut’ sia;
A serdeńko odpoczyne,
Poky slozy llut’ sia.
Ottake to łycho, baczyte, diwczata!
Zartujuczy kynuw Katrusiu Moskal.
Nedola ne baczyt’, z kym jij żartuwaty,
A lude chocz baczat’, to ludiam ne żal.
„Nechaj“, każut’, „hyne łedacza dytyna,
Koły ne zumiła sebe szanuwat’“!
Szanujte sia-ż, lubi, w nedobru hodynu
Szczob ne doweło sia Moskala szukat’!
Po-pid tyńniu noczuwała,
Raneńko wstawała,
Pospiszała w Moskowszczynu;
Aż hulk — zyma wpała.
Swyszcze połem zawerjucha,
Ide Kateryna
U łyczakach — łycho tiażke! —
I w odnij swytyni.
Ide Katrja, szkandybaje;
Dywyt’ sia — szczoś mrije…
Lyboń idut’ Moskałyky…
Łycho!.. serce mlije…
Połetiła, zostriła sia,
Pyta; „Czy ne maje,
Moho Jwana czorniawoho“?
A ti: „My ne znajem“.
I, zwyczajno, jak Moskali,
Śmijut’ sia, żartujut’:
„Aj da baba! aj da naszi!
Kawo nie nadujut!“
Podywyłaś Kateryna:
„I wy, baczu, lude!
Ne płacz, synu, moje łycho!
Szczo bude, to j bude!
Pidu dalsze, — bilsz chodyła…
A może j zostrinu;
Oddam tebe, mij hołube,
A sama — zahynu!“
Rewe, stohne churtowyna,
Kotyt’, werne połem;
Stojit’ Katrja sered pola,
Dała slozam wolu.
Utomyłaś zawerjucha,
De-de pozichaje;
Szcze-b płakała Kateryna,
Ta sloz bilsz ne maje.
Podywyłaś na dytynu:
Umyte slozoju
Czerwonije, jak kwitoczka
W-ranci pid rosoju.
Uśmichnułaś Kateryna,
Tiażko uśmichnułaś.
Koło sercia — jak hadyna
Czorna powernułaś.
Kruhom mowczky podywyłaś;
Baczyt’: lis czornije,
A pid lisom, kraj dorohy,
Łyboń kuriń mrije.
„Chodim, synu! smerkajet’ sia,
Koły pustiat’ w chatu;
A ne pustiat’, to j na dwori
Budem noczuwaty.
Pid chatoju zanoczujem,
Synu mij, Iwane!
De-ż ty budesz noczuwaty,
Jak mene ne stane?
Z sobakamy, mij synoczku,
Kochaj sia na dwori!
Sobaky zli, pokusajut’,
Ta ne zahoworjat’,
Ne roskażut’ śmijuczy sia…
Z psamy jisty j pyty —
Bidna moja hołowońko!
Szczo meni robyty?“
Syrota, sobaka maje swoju dolu,
Maje dobre słowo w świti syrota;
Joho bjut’ i łajut’, zakujut’ w newolu,
Ta nichto pro matir na śmich ne spyta.
A Jwasia spytajut’, zarańnia spytajut’,
Ne dadut’ do mowy dytyni dożyt’.
Na koho sobaky na ułyci łajut’?
Chto hołyj, hołodnyj pid tynom sydyt’?
Chto łoburja wodyt’? Czorniawi bajstrjata…
Odna joho dola — czorni broweniata,
Ta j tych lude zazdri ne dajut’ nosyt’.
Po-pid horoju jarom, dołom,
Mow ti didy wysokoczołi,
Duby z het’manszczyny stojat’;
U jaru hrebla, werby w rjad,
Stawok pid kryhoju w newoli,
I opołonka — wodu brat’.
Mow pokotyło czerwonije,
Kriź chmaru sonce zaniałoś,
Naduw sia witer; jak powije,
Nema niczoho, skriź bilije,
Ta tilko lisom zahuło.
Rewe, swyszcze zawirjucha,
Po lisu zawyło;
Jak te more, biłe połe
Snihom pokotyłoś.
Wyjszow z chaty karbiwnyczyj,
Szczob lis ohladity,
Ta de tobi! take łycho,
Szczo ne wydno j świta.
„Ehe, baczu, jaka fuga!
Cur że jomu z lisom!
Pity w chatu… Szczo tam take?
Ot jich do sto-bisa!
Nedobra jich roznosyła,
Mow sprawdi za diłom.
Nyczypore! dywyś łyszeń,
Jaki pobiliłi“!
— „Szczo, Moskali? de Moskali?“
— „Szczo ty? Schameny sia!“
— „De Moskali-łebedyky?“
— „Ta on podywy sia!“
Połetiła Kateryna
I ne odiahła sia.
„Mabut’ dobre Moskowszczyna
W tiamku jij dała sia!
Bo u-noczi tilko j znaje,
Szczo Moskala kłycze“.
Czerez peńky, zametamy,
Łetyt’ łedwe dysze.
Bosa stała sered szlachu,
Wterłaś rukawamy.
A Moskali jij na-zustricz,
Jak odyn, werchamy.
Łycho moje! dołe moja!“
Do jich… koły hlane:
Poperedu starszyj jide.
„Lubyj mij Iwane!
Serce moje kochaneje!
De ty tak baryw sia?“
Ta do joho za stremena…
A win, podywyw sia,
Ta szponamy konia w boky.
„Czoho-ż utikajesz?
Chyba zabuw Katerynu?
Chyba ne piznajesz?
Podywyś na mene:
Ja Katrusia twoja luba!
Na-szczo rwesz stremena?“
A win konia pohaniaje,
Niby-to j ne baczyt’.
„Postriwaj że, mij hołube!
Dywyś, ja ne płaczu.
Ty ne piznaw mene, Jwane?
Serce, podywy sia!
Jej że Bohu, ja Katrusia!“
— „Dura, atwjażi sia!
Waźmitie procz bezumnuju!“
— „Boże mij! Iwasiu!
I ty mene pokydajesz?!
A tyż prysiahaw sia!“
— „Waźmitie procz! Cztoż wy stali?“
— „Koho? mene wziaty?
Za-szczoż? Skaży mij hołube!
Komu chocz oddaty
Swoju Katrju, szczo do tebe
W sadoczok chodyła,
Swoju Katrju, szczo dla tebe
Syna porodyła?
Mij bateczku, mij bratiku!
Chocz ty ne curaj sia!
Najmyczkoju tobi stanu…
Z druhoju kochaj sia,
Z ciłym świtom!.. Ja zabudu,
Szczo kołyś kochałaś,
Szczo od tebe syna mała,
Pokrytkoju stała…
Pokrytkoju — jakyj sorom!
I za-szczo ja hynu!
Pokyń mene, zabud’ mene,
Ta ne kydaj syna!
Ne pokynesz? serce moje,
Ne wtikaj od mene!…
Ja wynesu tobi syna.“
Kynuła stremena
Ta w chatynu.
Wertajet’ sia,
Nese jomu syna;
Nespowyta, zapłakana
Serdeszna dytyna.
„Ośde wono, podywy sia!
Deż ty? zachowaw sia?
Utik! nema!… Syna, syna
Bat’ko odcuraw sia!
Boże ty mij!… dytia moje!
De dinuś z toboju?
Moskałyky, hołubczyky!
Woźmit’ zi soboju;
Ne curajteś, łebedyky!
Wono syrotyna;
Woźmit’ joho ta oddajte
Starszomu za syna!
Woźmit’ joho!.. bo pokynu,
Jak bat’ko pokynuw, —
Bodaj joho ne kydała
Łychaja hodyna!
Hrichom tebe na świt bożyj
Maty porodyła;
Wyrostaj że na śmich ludiam!“
Na szlach położyła:
„Ostawaj sia szukat’ bat’ka!
A ja wże szukała.“
Ta w lis z szlachu, jak nawisna,
A dytia ostałoś,
Płacze bidne… A Moskalam
Bajduże, mynuły.
Wono j dobre, ta na łycho
Lisnyczi poczuły.
Biha Katrja bosa lisom,
Biha ta hołosyt’,
Ta prokłyna swoho Jwana,
To płacze, to prosyt’.
Wybihaje na uzlissia;
Kruhom podywyłaś,
Ta w jar… biżyt’ — sered stawu
Mowczky opynyłaś.
„Pryjmy, Boże, moju duszu,
A ty — moje tiło!“
Szubowst’ w wodu!… Po pid lodom
Het’ zahurkotiło.
Czornobrywa Kateryna
Najszła, szczo szukała.
Dunuw witer po nad stawom —
I slidu ne stało.
To ne witer, to ne bujnyj,
Szczo duba łamaje;
To ne łycho, to ne tiażke,
Szczo maty wmyraje;
Ne syroty małi dity,
Szczo neńku schowały:
Jim zostałaś dobra sława,
Mohyła zostałaś.
Zaśmijut sia złiji lude
Małij syrotyni;
Wylle slozy na mohyłu —
Serdeńko spoczyne.
A tomu, tomu na świti,
Szczo jomu zostałoś,
Koho bat’ko i ne baczyw,
Maty odcurałaś?
Szczo zostałoś bajstrukowi?
Chto z nym zahoworyt’?
Ni rodyny, ni chatyny;
Szlachy, pisky, hore…
Panśke łyczko, czorni browy —
Na-szczo? Szczob piznały!
Zmaluwała, ne schowała…
Bodaj połyniały!
Iszow kobzar do Kyjewa
Ta siw spoczywaty;
Torbynkamy obwiszanyj
Joho powożatyj.
Małe dytia koło joho
Na sonci kuniaje,
A tym czasom staryj kobzar
„Iwasia“ spiwaje.
Chto jde, jide, ne mynaje;
Chto bubłyk, chto hroszi;
Chto staromu, a diwczata
Szażok michonoszi,
Zadywlat’ sia czornobrywi:
I bose i hołe.
„Dała“, każut’, „broweniata,
Ta ne dała doli!“
Jide szlachom do Kyjewa
Berłyn szestyrneju,
A w berłyni hospodynia
Z panom i semjeju.
Opynyw sia protyw starciw,
Kurjawa lahaje.
Pobih Iwaś, bo z wikoncia
Rukoju machaje.
Daje hroszi Iwasewy,
Dywujet’ sia pani.
A pan hlanuw — odwernuw sia…
Piznaw prepohanyj,
Piznaw tiji kari oczy,
Czorni broweniata,
Piznaw bat’ko swoho syna,
Ta ne chocze wziaty.
Pyta pani: jak zowet’ sia?
„Iwaś“. — „Kakoj miłaj!“
Berłyn ruszyw, a Iwasia
Kurjawa pokryła…
Policzyły, szczo dostały,
Wstały siromachy,
Pomołyłyś na schid soncia,
Piszły po-nad szlachom.
Ця робота перебуває в суспільному надбанні в Сполучених Штатах та Україні.
|