Сторінка:Kobzar’. Wybir dejakych najkraszczych poezyj Tarasa Szewczenka. Lwiw, 1914.pdf/69

Цю сторінку схвалено

57


Koły za was take łycho
Treba odbuwaty:
A szczo dalsze spitkajet’ sia?
Bude łycho, bude!
Zostrinut’ sia żowti pisky
I czużiji lude,
Zostrinet’ sia zyma luta,
A toj czy zostrine,
Szczo piznaje Katerynu,
Prywitaje syna?
Z nym zabuła-b czornobrywa
Szlachy, pisky, hore:
Win jak maty prywitaje,
Jak brat zahoworyt’…
 Pobaczymo, poczujemo…
A poky — spoczynu,
Ta tym czasom rozpytaju
Szlach na Moskowszczynu.
Dałekyj szlach, pany braty,
Znaju jeho, znaju!
Aż na serci pochołone,
Jak joho zhadaju.
Popomirjaw i ja kołyś —
Szczob joho ne mirjat’!..
Roskazaw by pro te łycho,
Ta czy toż powirjat’?
„Bresze“, skażut’, „siakyj — takyj
(Zwyczajno ne w oczy)
A tak tilko psuje mowu
Ta ludej moroczyt’“.
Prawda wasza, prawda, lude!
Ta j na-szczo te znaty,
Szczo slozamy pered wamy